piątek, 31 maja 2013

my hair

przedstawię Wam 'moją włosową historię', ale niestety, nie będzie na jej końcu włosów do talii i bardzo pięknych, jak zazwyczaj we MWH u Ani.


jako dziecko myłam włosy raz w tygodniu i o dziwo nie były tłuste. używałam do tego typowych szamponów z silikonami, nie często z SLES lub SLS, zależało jaki musia (mama:*) kupiła. nie były to drogeryjne szampony, zazwyczaj o pojemności 1 L,familijne, ziołowe. nie trudno się domyślić, że odżywek ani żadnych masek nie używałam, nie interesowałam się wtedy takimi rzeczami i moja mamusia też, zależało mi na tym, żeby być w każdym miejscu i wszystko wiedzieć, a nie na mojej czuprynie :)

potem myłam włosy codziennie lub co dwa dni (szok dla włosów niesamowity) i namiętnie je prostowałam w temperaturze 180 stopni, codziennie, bez żadnego zabezpieczacza. mam jedno zdjęcie z tego okresu, bo mniej więcej w tym czasie zaczęłam się interesować włosami, za sprawą mojej przyjaciółki, która trafiła na bloga Anwen (za co jej niezmiernie dziękuję, bo gdyby nie Ona nie wiedziałabym nic!) wtedy wyglądały tak :
tutaj wyprostowane, także bez zabezpieczacza

miałam pocieniowane włosy, trzy warstwy. prostowałam je wtedy 'od ucha w dół'. moje fale pomimo tego, że były bardzo zniszczone skręcały się świetnie, na ostatnim zdjęciu się spuszyły, ponieważ czesałam je wtedy co chwilę moim nowym nabytkiem (Tangle Teezer). aż w końcu powiedziałam STOP! i wzięłam się za swoje włosy. odstawiłam prostownicę, nie było u mnie z nią większego problemu, lecz sięgałam po nią jeszcze mniej więcej raz w miesiącu (na dzień dzisiejszy ostatnio prostowałam włosy 24 grudnia 2012r. z czego bardzo się cieszę, bo w tym roku nie sięgnęłam po nią :)). zmieniłam moją pielęgnację o 180 stopni.
obcięłam włosy :
wyprostowane..
i tak pozbyłam się trzeciej warstwy, zostały dwie. co do produktów, które na początku włosomaniactwa używałam aż strach się przyznać.. były to :
-szampon Dove Nourishing Oil Care,
-maska Dove z tej samej linii,
-odżywka Dove także z tej linii kosmetyków,
-czasami sięgałam po jedwab Leo na końce (wkrótce recenzja!),
-od czasu do czasu piłam pokrzywę.

i niedawno udało mi się pozbyć drugiej warstwy :)
zdjęcie z wczoraj, gorszego chyba zrobić nie mogłam :(
moim zdaniem urosły bardzo dużo przez ten rok. warstwa, którą teraz mam to ta, która była wtedy na samej górze i sięgała mi przed ucho, dodam jeszcze, że wyrównując je ścięłam z 7 cm (przed podcięciem dotykały stanika, niestety nie mam zdjęcia :() i pożegnałam się z drugą warstwą, która jeszcze pamiętała prostowanie :)
 pomimo tego jak się ułożyły wczoraj, są równo obcięte :) na zdjęciu są pierwszy dzień po umyciu (umyłam wieczorem, zdjęcie jest zrobione następnego dnia popołudniu) i wydają się tłuste, chyba nie domyłam oleju kokosowego (to nie moja wina :( tylko burzy, która wczoraj niespodziewanie przyszła i mnie poganiała z myciem włosów :P).
 mam falowane włosy typu 2, a dokładniej 2a, ale jak poświęcę im trochę więcej czasu i ugniotę je ich ukochanym naturalnym stylizatorem (mowa o glutku z siemienia) to 'wyciągają' ze skrętem do 2b :) myję je dwa razy w tygodniu i wystarcza im to, z czego jestem z siebie bardzo dumna :) z kosmetyków, które przetestowałam dużo produktów prostuje mój skręt nad czym bardzo ubolewam, bo pokochałam moje fale :( wszyscy zachwycali się różową Isaną wygładzającą. a ja? a ja omijałam ją szerokim łukiem, bo strasznie prostowała mój skręt (wtedy były takie ni proste ni falowane) i z włosami nie robiła prawie nic, tzn nie na tyle, żebym się poświęcała kosztem skrętu. moje włoski kochają aloes, w każdej postaci i jeszcze nigdy nie 'obraziły się' na niego :) po nim są mięciutkie, delikatne, sypkie i gładkie i co najważniejsze falują się jak szalone, uwielbiają go. mają średnią porowatość. staram się stosować metodę CG, ale nie zawsze mi wychodzi :( unikam silikonów, bo stosuję 'zdrową' pielęgnację :)



to by było na tyle, trochę się rozpisałam i mam nadzieję, że was nie zanudziłam i ktoś w ogóle moje wypociny przeczytał :)
hair model

3 komentarze:

  1. Ja też kiedyś miałam pocieniować sobie włosy od samej góry ale stwierdziłam jednak że tego nie zrobię i do tej pory dziękuję za to Bogu ;p Twoje loczki są teraz urocze i szczerze Ci ich zazdroszczę, bo moje są zazwyczaj proste jak druty

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się za to "biorę" kiedy nie chce mi się nakładać oleju ;p Metoda z kremem jest o wiele szybsza i wygodniejsza polecam Ci wypróbować. Jeśli możesz to wyłącz weryfikacje obrazkową gdyz utrudnia to dodawanie komentarzy :* Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. próbowałam kremowania, ale na moich włosach lepiej sprawdza się olejowanie, jest czasochłonne, ale daje lepsze efekty od olejowania.

      Usuń